Propozycja dla tych, którym w makrobiotycznym menu brakuje deserów: mleko migdałowe. Od razu jednak zaznaczam, że deser zaczynamy przygotowywać poprzedniego dnia wieczorem.
Szklankę migdałów (całych, w skórce) zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na kilkanaście minut. Następnie obieramy je - po sparzeniu skórka powinna dać się z łatwością usunąć. Migdały oraz garść suszonych śliwek, moreli i kilka fig zalewamy 3 szklankami letniej przegotowanej wody i zostawiamy na noc. Jeśli nie mamy do dyspozycji ekologicznych, suszonych na słońcu owoców, wykorzystujemy tradycyjne (niestety siarkowane), ale przedtem zalewamy je na kilka minut wrzątkiem, co pozwoli na wytrącenie szkodliwych związków.
Następnego dnia miksujemy wszystkie składniki i doprawiamy szczyptą cynamonu, paroma kroplami cytryny i naturalnym słodem (ja wzięłam ryżowy).
Mleko można przed spożyciem podgrzać. Można je także wykorzystać do puddingu - w szklance zimnego mleka rozpuszczamy 1-2 łyżeczki agar-agaru (naturalny środek żelujący, ma takie właściwości jak żelatyna, ale jest pochodzenia roślinnego; znakomicie "ściąga" i nie rozpuszcza się w temperaturze pokojowej). Pozostałą część mleka zagotowujemy i po zdjęciu z gazu dodajemy mleko z agar-agarem, dokładnie mieszamy i odstawiamy w chłodne miejsce do ostygnięcia i ściągnięcia.
Dlaczego makrobiotyka?
Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.
Wypróbowałam dziś to mleko. Jak dla mnie rewelacja:) Wreszcie mogę pić takie bezpieczne "coś" zamiast kupnych..:)
OdpowiedzUsuń