Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


piątek, 28 października 2011

Zagrożenia duchowe - ku przestrodze dla czytelników tego bloga;)


Szukając modelu do akupunktury znalazłam stronę www, po przejrzeniu której dostałam gęsiej skórki.
Nie chcę tutaj zbyt obszernie komentować zawartości strony, bo szkoda na to mojej energii, ale krótko powiem, że jeśli ktoś z Was jest makrobiotykiem, praktykuje jogę, tai-chi, shiatsu, akupresurę lub akupunkturę to powinien się z tego wyspowiadać. To niekatolickie i niechrześcijańskie i może was odwieść od Boga.
Takie "dyrdymały" niestety ludzie piszą i mogą to publikować ze szkodą dla nas wszystkich.
Bardzo nie chciałabym robić reklamy autorom tej fatalnej strony, ale nie mogę się powstrzymać, żeby zatrzymać to wszystko, czego się dowiedziałam, dla siebie.
Jeśli więc macie mocne nerwy, to poczytajcie sobie stronę zagrożenia duchowe.
A potem zróbcie jakąś asanę, np. górę, żeby się trochę zrównoważyć...

sobota, 22 października 2011

Kotlety z selera

Do przygotowania tego ekspresowego dania, znakomitego na obiad lub kolację, będziemy potrzebować następujące składniki (porcja dla 2 osób):
- 2 duże selery
- mąka z ryżu pełnoziarnistego
- sos tamari
- imbir
Seler obieramy, kroimy na średniej wielkości kawałki i gotujemy na parze do miękkości. Po przestudzeniu miksujemy na gładką masę dodając 2 łyżki sosu tamari i pół łyżeczki startego (lub suszonego) imbiru. Następnie dodajemy mąkę ryżową w takiej ilości, aby ciasto stało się w miarę gęste, i żeby można było w dłoniach uformować kotlet. Ciasto odstawiamy na kilka minut, aby mąka wchłonęła nadmiar wilgoci.
Kotleciki panierujemy delikatnie w mące ryżowej i smażymy na oliwie lub oleju sezamowym.
Smacznego!

czwartek, 20 października 2011

Sprawcza moc słów

To ty wywierasz największy wpływ na swoje życie. Bądź więc dla siebie mądrą inspiracją.
(Maya Philips)

Twoje myśli kształtują twoje słowa.
Słowa stają się czynami, które zmieniają się w nawyki.
Nawyki kształtują twój charakter, a ten staje się twoim losem.
(za Frankiem Outlaw'em)
Dlatego: zwracaj uwagę na to, co myślisz, nie pozwól aby myśli miały nad tobą kontrolę, to ty musisz nad nimi panować!
Zwracaj uwagę na to, co mówisz. Zastosuj zasadę NPK (koniec z: narzekaniem, plotkowaniem i krytykowaniem), a wkrótce przekonasz się, że świat wokół ciebie stanie się piękniejszy, a ludzie milsi :)
Cokolwiek robisz, miej na uwadze to, co cię skłania do danego działania.
Pielęgnuj dobre nawyki, a złe zacznij zmieniać już dziś, aby nie psuły twojego charakteru. W gruncie rzeczy to właśnie od niego zależy czy będziesz szczęśliwy!

wtorek, 18 października 2011

Tarta szpinakowa

Zaczynamy od przygotowania ciasta na tartę:
- po filiżance mąki z ryżu pełnoziarnistego, mąki gryczanej i pełnoziarnistej pszennej (typ 1850 lub 2000)
- pół filiżanki oleju sezamowego lub oliwy z oliwek
- łyżka lecytyny sojowej rozpuszczona w pół filiżanki wody
- pół filiżanki mleka sojowego
Na początek łączymy 3 rodzaje mąki, potem dodajemy olej, lecytynę i mleko i wyrabiamy ciasto dłońmi. Foremkę smarujemy oliwą i posypujemy mąką. Wykładamy ciasto i ugniatamy je na dnie, zostawiając 1/3 ciasta na wierzch tarty.
W międzyczasie dusimy świeży szpinak na oliwie z dodatkiem ząbka czosnku, aż do wyparowania całej wody. Kostkę świeżego tofu miksujemy na gładką masę dodając 2-3 łyżki mleka sojowego, łyżkę tamari i 1/2 łyżeczki imbiru.
Warstwę tofu wykładamy na spód tarty, na nią nakładamy szpinak i całość przykrywamy kruszynami ciasta.
Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni ok. 20 minut.

niedziela, 16 października 2011

Kopytka z cukinii (lub dyni)


Cukinię (dynię) obieramy ze skórki i gotujemy na parze do miękkości. Następnie przekładamy do miski i miksujemy na jednolitą masę. Stopniowo dodajemy mieszanki mąki kukurydzianej i ryżowej oraz 2 łyżki oliwy z oliwek, i mieszamy dokładnie mikserem. Zaczynamy od mniej więcej tej samej ilości cukinii i każdej mąki, czyli na szklankę zmiksowanej cukinii bierzemy szklankę mąki kukurydzianej i szklankę mąki ryżowej. Przyprawiamy kurkumą, odrobiną soli i pieprzu.
Porcję ciasta wykładamy na posypaną mąką stolnicę i ugniatamy dodając mąkę, aż ciasto będzie miało taką konsystencję, że będzie można je „zrolować” w dłoniach (postępujemy dokładnie tak, jak w przypadku tradycyjnych kopytek z ziemniaków).
Wałek (rolkę) ciasta kroimy nożem na kawałki.
Przygotowane w ten sposób kopytka wkładamy do gotującej wody. Wyjmujemy je, gdy zaczną wypływać na wierzch.
Podajemy z sosem pieczarkowym, miso lub chińskim.
PS. Tak przygotowane ciasto można równie dobrze upiec, ale przyprawy musimy wtedy dodać na koniec. Do wersji pieczonej proponuję rodzynki i cynamon. Piecze się ok. 30 minut w 180 stopniach na termoobiegu. Pychota:)

czwartek, 13 października 2011

Jak skutecznie zmienić styl odżywiania i życia, czyli o pracy z umysłem (dla początkujących makrobiotyków, wegetarian i wegan oraz osósb, które nadaremnie odchudzają się)


Kilkusetletnie dęby rogalińskie
Książkę Ewy Foley „Zakochaj się w życiu” dostałam trzy lata temu od mojej mamy, która dzięki niej znalazła sposób na poradzenie sobie z trapiącym ją wówczas poważnym problemem. Było to w okresie, kiedy w moim życiu panował chaos (rok później zostałam zdiagnozowana), ale ja nie miałam zamiaru niczego zmieniać. Nie czułam się najlepiej (ani psychicznie, ani fizycznie), ale uważałam, że tak musi być. Moim życiem kierowały negatywne myśli, przekonania i nawyki i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że „wystarczy” je zmienić i wypracować nowe, aby życie nabrało barw i smaku. W tym miała mi pomóc owa książka i z taką intencją została mi ona podarowana. Jednak mój racjonalny, „naukowy” umysł stwierdził, że powtarzanie sobie czegoś (afirmacje) albo wyobrażanie sobie swojego celu (wizualizacje) nie mogą mieć żadnej mocy sprawczej. Byłam przekonana, że tego rodzaju metody nie mają oparcia w nauce, choć wcale tego nie sprawdziłam. Tak więc książka przeleżała na półce dokładnie trzy lata. Przypomniałam sobie o niej kilka dni temu, gdy nadszedł kolejny kryzysowy moment (I’ve lost control again...) i szukałam czegoś, co mi pomoże go przezwyciężyć. Sięgnęłam po książkę zaciekawiona tym, jak teraz będę odbierać zawarte w niej treści. Przejrzałam wybrane rozdziały i stwierdziłam, że pani Foley wyznaje tę samą filozofię, co ja, a mianowicie, że to ja odpowiadam za swoje szczęście, że szczęścia nie należy szukać poza sobą, na zewnątrz (np. warunkować go znalezieniem partnera, lepszej pracy, zmianą miejsca zamieszkania) ale w sobie, i że refleksja nad sobą i światem jest nieodłącznym elementem każdego dnia. Dlatego polecam tę książkę wszystkim poszukującym szczęścia i wyznającym podobną filozofię, ale też tym wszystkim, którzy są nieszczęśliwi i wciąż czekają aż zjawi się ktoś lub wydarzy się coś, co cudownie zmieni ich los. Na pewno na lekturze „Zakochaj się w życiu” skorzystają też ci, którzy mają otwarte serca i umysły, a ich celem jest dążenie do harmonii, zdrowia i piękna. W tej wspaniałej książce każdy z nas znajdzie wiedzę na temat tego, jak zmieniać siebie, aby takie (i inne) cele osiągnąć.
Jednym z życiowych celów, tak jak to miało miejsce w moim przypadku, może stać się zmiana sposobu odżywiania i związana z tym zmiana stylu życia. Od razu zaznaczam, że omówione poniżej techniki można stosować z powodzeniem w odniesieniu do każdego innego aspektu naszego życia (znalezienie partnera, przezwyciężenie jakichś lęków lub urazy do kogoś, motywowanie się do działania, np. trening do maratonu, itd.).

wtorek, 11 października 2011

Makrobiotyczne (wegańskie) przepisy na dynię


Mamy teraz sezon na dynię. Niestety większość Polaków kojarzy dynię bardziej z Halloween niż z jakimś konkretnym daniem. Tymczasem jest to niezwykle wartościowe, smaczne, a do tego tanie warzywo (cena kilograma waha się między 1 zł a 2 zł w zależności od gatunku), które może urozmaicić i wzbogacić każdy posiłek. Dynia posiada między innymi następujące właściwości lecznicze:
- pomaga osuszyć wilgoć, która może być wynikiem nieodpowiedniej diety (np. bogatej w białko zwierzęce), i która leży u podstaw chorób przewlekłych takich jak nowotwory, stwardnienie rozsiane, AIDS, RZS i jest jedną z przyczyn przewlekłego zmęczenia.
- reguluje poziom cukru we krwi
- korzystnie wpływa na śledzionę i trzustkę
- powoduje wydzielanie śluzu z płuc, oskrzeli i gardła
- pomaga oczyszczać jelita (szczególnie nasiona dyni)
- duża zawartość beta-karotenu powoduje, że dynia ma właściwości antynowotworowe w odniesieniu do raka płuc i jelita grubego

Nituke z dyni i wodorostów
Dynię hokkaido obieramy ze skórki (jeżeli jest ekologiczna i świeża można ograniczyć się do dokładnego umycia) i kroimy w cienkie słupki. 2 łyżki wodorostów arame płuczemy i namaczamy na 5-10 minut, po czym odsączamy z wody. Drobno pokrojoną cebulę, zmiażdżony ząbek czosnku i wodorosty wrzucamy na patelnię na rozgrzaną oliwę i krótko podsmażamy, aż cebula się zeszkli. Następnie dodajemy dynię i przykrywamy. Zostawiamy na wolnym ogniu na kilkanaście minut. 


Pilaw gryczany z dynią
Na patelni podsmażamy cebulkę aż do zeszklenia. Dynię hokkaido kroimy w cienkie słupki. Naczynie żaroodporne wysmarowujemy oliwą z oliwek i na spód wykładamy kolejno cebulkę dynię, szklankę kaszy gryczanej i pół szklanki amarantusa. Posypujemy rozmarynem i odrobinę solimy i zalewamy 3 szklankami wrzątku. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do temp. 220 stopni. Zapiekamy 40 minut.

Jaglanka z dynią
Szklankę kaszy jaglanej płuczemy w zimnej wodzie, a następnie wrzucamy do rondla z 2,5 gotującej wody. Dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i rodzynki. Gotujemy 20 minut, pod koniec dodajemy cynamon i łyżeczkę miodu lub słodu zbożowego. Podajemy posypane posiekanymi i uprażonymi migdałami.

czwartek, 6 października 2011

O Fundacji Rak'n'Roll oraz o tym, co się pisze i mówi na temat raka

Jakiś tydzień temu całkiem przypadkiem trafiłam na stronę www fundacji Rak'n'Roll. Na strony fundacji i organizacji "związanych z nowotworami" zwykle nie zaglądam, bo od początku postawiłam na "pracę własną", medycynę naturalną i makrobiotykę, a metody alternatywne lub naturalne raczej nie należą do tych, które oficjalnie się promuje.

Ja w trakcie chemii, kwiecień 2010.
Przeglądając filmy w sekcji "Wygraliśmy z rakiem" natrafiłam na film Pauli, która niedawno zmarła. Myślę, że dosyć ryzykowne jest mówienie o sukcesie w walce z rakiem w odniesieniu do osób, które są w trakcie terapii, a tak właśnie było w tym przypadku (i jeszcze paru innych). O śmierci Pauli dowiedziałam się z jej bloga Paula i Pan Śmieciuch, na którego trafiłam też całkiem przypadkiem. Trochę to nieodpowiedzialne ze strony osób z Fundacji, że nie kontrolują zawartości swojej strony...

Fundacja "Rak'n'Roll" z pewnością robi dużo dobrego, ale myślę, że ogromną wartością (poza propagowaniem badań kontrolnych i właściwego nastawienia do choroby itp.) byłoby uświadamianie ludzi, że rak ma przyczyny, które w znacznej mierze sami możemy kontrolować (stąd potrzeba zmian w wielu obszarach życia), i że same badania tzw. profilaktyczne (a w rzeczywistości diagnostyka) niewiele tu  pomogą. Chyba jeszcze nie zdarzyło się, żeby dzięki badaniu ktoś nie zachorował, a wykrycie choroby we wczesnym stadium to moim zdaniem tylko częściowy "sukces" - mam mieszane uczucia co do skuteczności metod diagnostycznych, które w moim przypadku zawiodły całkowicie. Poza tym, sukcesem jest zdrowie, a nie wczesne wykrycie choroby, jak zwykło się uważać.
Rak to nie wyrok, ale to też nie zabawa, co w jakiś sposób sugeruje nazwa fundacji, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. To nie błahostka, nad którą nie warto załamywać rąk. Nie wystarczy myśleć pozytywnie, żeby wyzdrowieć (a takie przesłanie niosą moim zdaniem treści przedstawione na stronie www Fundacji). To niestety nie jest takie proste, bo rak to choroba dotykająca wielu różnych aspektów naszego życia i mająca wiele złożonych przyczyn.
Inna sprawa, o której już wcześniej wspomniałam, to publikowanie "success story" osób, które jeszcze się leczą. Bo czy za zdrowego można uznać kogoś, kto nadal przyjmuje "ciężkie" leki, bez których istniałoby znaczne ryzyko nawrotu?

niedziela, 2 października 2011

Pomysły na szybkie posiłki - pełnoziarnisty kuskus. Inspiracja z Orientu.

Całkiem niedawno odkryłam pełnoziarnisty kuskus, a to dzięki książce "Kuchnia antyrakowa" (zaznaczam, że antyrakowa w tym wypadku nie równa się makrobiotyczna ani nawet wegetariańska, dlatego w sumie nie polecam). Znalazłam w niej potrawy z kuskusem inspirowane kuchnią Bliskiego Wschodu, które z kolei zainspirowały mnie do eksperymentów. Niewątpliwą zaletą tej wytwarzanej z pszenicy kaszy jest wręcz ekspresowy czas gotowania, który wynosi kilka minut. Można ją podawać w formie sałatek, na ciepło/zimno, jako deser itd.
Znakomicie smakuje z odrobiną warzyw i/lub owoców; osobiście wypróbowałam kilka wersji dania jednogarnkowego z kuskusem np. pomidor, papryka, pomarańcza (wiem, wiem, mało makrobiotycznie;), oliwki, rodzynki, do tego podduszone na oliwie z oliwek cebulka, czosnek i por, i przyprawy: świeża bazylia, natka pietruszki, po 1/4 łyżeczki kurkumy, pieprzu i soli morskiej.