Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


sobota, 6 kwietnia 2013

Zielona bomba witaminowa (czyli zaklinanie wiosny w śnieżnym i mroźnym kwietniu)




Zima nie chce się skończyć, śnieg nie topnieje, na nowalijki trzeba będzie jeszcze sporo poczekać...
Szczerze mówiąc, mam już trochę dość ciągłego gotowania, smażenia, duszenia i pieczenia. Trudno o coś świeżego i w miarę wartościowego (mam na myśli owoce i warzywa), więc poza kiszonkami, rzadko jadamy coś surowego.
Częste wizyty na moich ulubionych blogach witariańskich sprawiają, że na widok prezentowanych tam pięknych, soczystych i ożywczych potraw, mam ochotę się zbuntować i jeść na surowo.
Dziś zamiast tradycyjnej zupy lub kaszy, przygotowałam na śniadanie zielony koktajl z dostępnych o tej porze owoców i sałat. Udał się wspaniale i zaspokoił moją potrzebę spożycia czegoś świeżego, soczystego, oczyszczającego, a jednocześnie dającego mnóstwo energii na dobry początek dnia (koktajle są zdecydowaniem lepszym zastrzykiem energii niż poranna kawa).

Oto moja propozycja:

środa, 3 kwietnia 2013

Dzisiaj raczej nietypowo - owsianka na słono

Szybkie, pożywne i smaczne śniadanie, szczególnie polecam osobom, które niekoniecznie lubią zaczynać dzień od śniadania na słodko. Posta publikuję dziś wieczorem, bo może znajdą się chętni, żeby spróbować takiego śniadania już jutro :)



Porcja dla 2 osób:


wtorek, 2 kwietnia 2013

Znalezione w prasie - paradoksy dotyczące diety roślinnej i ekologii

Lubię czytać i dużo czytam, ale nie zawsze to, co warto czytać...
Chwyciłam niedawno "Sens", bo moją uwagę przyciągnął umieszczony na okładce napis "Fajne ciało od dziś!" Ze swojego ciała nigdy nie jestem wystarczająco zadowolona, więc to chwytliwe hasło wzbudziło moje zainteresowanie. Ale nie o tym będę tutaj pisać.

Jeden z tekstów w tym samym numerze (marzec 2013) dotyczył witarianizmu.

Tekst jest rzeczowy i sensowny, są w nim informacje na temat istoty tego stylu odżywiania, przykłady niezwykłych dań w wersji raw i wypowiedzi witarian (m.in. takich, którzy biegają w maratonach i uprawiają trening siłowy).
A na koniec opinia eksperta w akapicie o wymownym tytule "ostrożności nigdy za wiele".
Mowa w nim o tym, że witarianizm "może nie pokrywać zapotrzebowania na niektóre składniki odżywcze, takie jak wapń czy białko", i o tym, że "może prowadzić do niższej gęstości kości czy większej częstotliwości zaburzeń miesiączkowania".