Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


poniedziałek, 22 listopada 2010

Jakie odżywianie takie życie cz.1

Na początek postawmy sobie kilka pytań: czym jest odżywianie? Czy zastanawiamy się nad tym, co się dzieje w momencie gdy jemy? Czy zwracamy uwagę na to co, w jakich okolicznościach i o jakiej porze spożywamy? 
Na podstawie samej tylko obserwacji zachowań różnych ludzi trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Bo przecież z jednej strony każdego dnia stykamy się z osobami, które przyznają się do tego, że pochłonięte pracą, nie mają czasu na jedzenie, więc ograniczają się do zjedzenia w pośpiechu śniadania, a potem już tylko zagryzają batony popijając kawą z firmowego ekspresu. Z drugiej strony ci sami ludzie są w stanie wydać sporo pieniędzy, żeby z wybrać się w weekend do restauracji na obiad lub kolację. Podobnie jest w święta – większość spędza długie godziny w kuchni starannie przygotowując liczne dania, które staną na świątecznym stole. 
Czy nie ma w tym pewnej sprzeczności? Przecież w gruncie rzeczy, w każdym z tych przypadków chodzi o jedzenie.
Nie wiadomo też co myśleć o tym, że z jednej strony kupuje się za dużo jedzenia (ach, te wypchane po brzegi wózki w hipermarketach!) i w związku z tym za dużo się go spożywa i wyrzuca, a z drugiej strony jesteśmy społeczeństwem ludzi wiecznie odchudzających się. Potrafimy wydać niemało na różne środki i gadżety wspomagające odchudzanie (najbardziej zdumiewające są te, które nie wymagają żadnego wysiłku, żadnych wyrzeczeń), na siłownię i osobistego trenera. W walce o piękną sylwetkę potrafimy się wykazać silną wolą – kiedy trzeba wstajemy i chodzimy spać głodni, jeśli aktualnie stosowana dieta nie dość, że jest niesmaczna, to jeszcze bardzo niskokaloryczna.
Wszystkie opisane tu sytuacje wynikają z tego, że dla większości z nas jedzenie nie jest tym, czym powinno być. Bo dla tych, którzy nie dbają o posiłki i cały dzień przeżywają na batonach i żywności typu fast food, jedzenie jest smutną koniecznością. Dla tych, którzy jadają w restauracjach i celebrują świąteczne posiłki – jedzenie to głównie przyjemność. Zaś ci, którzy raz objadają się, a raz odchudzają – są od jedzenia uzależnieni.
Te powszechnie spotykane postawy są wypadkową różnych czynników, których korzeni należy szukać w kulturze Zachodu i współczesnych wzorcach dietetycznych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz