Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


niedziela, 31 października 2010

Ryż z kiełkami


Jeśli chcesz zachować młodość jedz kiełki! Kiełki stanowią bogate źródło przeciwutleniaczy i stanowią doskonałą alternatywę dla syntetycznych suplementów: zawierają witaminy A, E, C, selen, cynk, bioflawonoidy (związki chroniące rośliny przed chorobami, grzybami, insektami i szkodliwym działaniem słońca), cysteinę (mającą zdolność wiązania wielu trujących związków m.in. metali ciężkich) oraz liczne enzymy. Podobnie jak owies, kiełki usuwają z naczyń krwionośnych złogi tłuszczowe i cholesterolowe. Kiełkowanie nasion i ziaren traktuje się jako wstępny proces trawienia, gdyż w jego wyniku następuje rozkład białek do aminokwasów, cukru do cukrów prostych oraz tłuszczu do wolnych kwasów tłuszczowych. Skiełkować można praktycznie wszystkie zboża, warzywa i rośliny strączkowe. Spożywanie kiełków może być pomocne w odchudzaniu, ponieważ kiełkowanie zamienia skrobię w cukier, dzięki czemu przestajemy mieć ochotę na słodycze. Osobom, które są bardzo Jin, nie zaleca się jedzenia surowych kiełków, gdyż działają one bardzo wyziębiająco (taka jest ich natura termiczna). Kiełki można jednak dusić na małym ogniu, krótko smażyć lub gotować na parze i wtedy częściowo tracą tę właściwość.

Do naszej potrawy możemy wykorzystać jakiekolwiek kiełki (2 szklanki), ja miałam akurat skiełkowane nasiona rzodkiewki i ziarna fasoli mung. Oprócz tego będziemy potrzebować:
  • 2 szklanki brązowego ryżu,
  • pół kostki tofu,
  • młodą (małą) cukinię,
  • jedną małą cebulę,
  • ząbek czosnku,
  • tłoczony na zimno nierafinowany olej (ja wzięłam sezamowy)
  • do przyprawienia: sos shoyu i świeży imbir
Ryż gotujemy w 4 szklankach wody (czas gotowania to ok. 1 godziny, pod ciśnieniem o połowę krócej). Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy wyciśnięty czosnek, drobno pokrojoną cebulę i cukinię. Dusimy do miękkości, po czym dodajemy tofu i kiełki. Na koniec przyprawiamy sosem shoyu i świeżym imbirem (można go zetrzeć na tarce, ale znacznie lepiej użyć wyciskarki do czosnku). Czas przygotowania tego pysznego dania to tylko pół godziny. Smacznego!

1 komentarz:

  1. wersja ascetyczna: kiełki, ryż, czosnek, olej, shoyu/tamari. Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń