Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


poniedziałek, 3 grudnia 2018

AGA WALCZY Z RAKIEM - opowieść w sześciu sezonach

Prolog
W rozmowach dotyczących chorych na raka często słyszy się takie komentarze: "Ona ma małe dziecko, więc ma dla kogo żyć."
Ja nie mam dziecka, nie było mi dane, nie zdążyliśmy się zdecydować, życie zdecydowało za nas. Czy w takim razie nie mam dla kogo żyć? Czy jestem warta życia?
Odpowiadając sama przed sobą i przed Wami:
TAK. Chcę żyć i być jak najdłużej Agą, bo bez Agi, tej wspaniałej, ale bardzo chorej dziewczyny, nie mogę być z moimi bliskimi i "dalekimi", nie mogę być kobietą, żoną, córką, siostrą, synową, ciocią, przyjaciółką, naukowcem, studentką, pracownicą korporacji, opiekunką suczki Niki i kotki Irci, turystką, miłośniczą Bawarii i ogólnie pasjonatką życia. Proszę pomóżcie Adze, bo choć jest tak dzielna i waleczna, to czasem opada z sił i przyparta do muru odkrywa swoją słabość. Nie potrafiłam tego wszystkiego napisać w pierwszej osobie, ja której zawsze wszystko świetnie idzie, i która już zdążyła zapomnieć, co to jest ból nowotworowy... (wszystko przede mną?). Dlatego odkrywam przed Wami wieloodcinkową historię mojej Agi. Z prośbą o finansowy support, bo dziewczyna jest w tarapatach, a wyjście z nich kosztuje majątek.

sezon 6 (aktualny), odc. 1: Zbieramy na leczenie: 30.000 EURO (ok. 130.000 zł) potrzebne od zaraz na terapię protonową w Monachium. Na taką kwotę aktualnie wyceniono kręgosłup i najbliższe miesiące życia Agi. Tych, którzy zechcą wspomóc prosimy o wpłaty, nawet najmniejszej kwoty, na konto Fundacji Onkologicznej Nadzieja: 
03 1050 1025 1000 0090 7328 2841, tytułem: FON-SUB-WAG07 + Agnieszka Wagner
lub na zrzutkę "protonem w raka".

W poprzednich sezonach:

sezon 1: Diagnoza
Aga ma 29 lat, fajną rodzinę, udany związek, oddanych przyjaciół, pracę, którą wykonuje z pasją. Jest szczęśliwa. Dokładnie 2 listopada (tej daty nigdy nie zapomni) dowiaduje się, że ma raka piersi z gratisem, czyli wieloogniskowymi przerzutami do kości. Rokowania są złe... Szok i rozpacz, ale też dzięki ogromnemu wsparciu rodziny i przyjaciół - szybkie decyzje i działanie: nie poddamy się, zrobimy i zmienimy wszystko co trzeba, aby Aga wyszła z tego.

Po operacji Aga zaczyna półroczną chemioterapię i wielokierunkowe, wymagające wielu zmian i poświęceń leczenie. Nie jest łatwo, też z tego powodu, że trzeba przewartościować dotychczasowe życie. Gdy znajomi, dobijający po kolei do trzydziestki, snują plany na przyszłość, ona nie jest w stanie zamarzyć o niczym innym, tylko o świętym spokoju - życiu bez cierpienia, bez wielkich wyzwań, niemożliwych do zrealizowania zadań i projektów na wyrost, ale też bez niepewności jutra i namacalnego bólu innych chorych, którzy tłumnie zapełniają korytarze centrum onkologii i ledwie stojąc lub ledwie siedząc czekają na niepewną ulgę w cierpieniu.
Po zakończeniu terapii wyniki badań pokazują, że Aga jest "czysta". Najpierw radość i ulga, ale zaraz potem ostudzenie emocji - to dopiero początek, bo Aga nigdy nie będzie mogła przestać się leczyć. Medycyna takiego scenariusza nie przewiduje, bo w przypadku zaawansowanego raka 5-letni czas przeżycia jest medycznym sukcesem.
Zaczyna się kolejny okres. 

sezon 2: Walka
Aga co trzy tygodnie wraca na kroplówki do centrum onkologii, które nazywa czyśćcem. Nie może pogodzić się z wyrokiem, jaki zapadł odnośnie jej zdrowia i życia. Intensywnie szuka własnej drogi. Chce odmienić swoje życie, podporządkować je utrzymaniu zdrowia. Wraca do pracy zawodowej, ale myśli o zmianie także w tej sferze. Trudno zliczyć wszystko, na co zdecydowała się i czym zajmowała się przez te kilka lat, a było to m.in. przejście na weganizm, praktykowanie makrobiotyki i głodówek, studia z terapii naturalnych, szkoła masażu shiatsu, starty w półmaratonach, praktyka ashtanga jogi, prowadzenie bloga o zdrowiu i odżywianiu, stosowanie medycyny chińskiej i akupunktury (wystarczyłoby tego na 20 odcinków, ale zmieściło się w 10).
Po 4 latach "spokoju" następuje wznowa choroby - przerzuty w płucach i biodrze. Leczenie zostaje przerwane, Aga wypada z "procedury". Szok, moment strachu, a potem ulga - nie wróci więcej do czyśćca, w którym żadna sensowna, dająca całkowite wyleczenie terapia już jej nie czeka. Aga postanawia wziąć pełną odpowiedzialność za swoje zdrowie. Poza tym, mimo niepewności czy wystarczy jej życia (oj, ta fiksacja na coraz gorszych rokowaniach), podpisuje umowę na własny projekt badawczy. Ma nadzieję, że uda się jej go zrealizować. Ma na to w umowie 3 lata.


sezon 3: Ciężar
Aga je. Aga nie je. Aga głoduje. Je to, nie je tamtego. Tam nie pójdzie, bo tam nie ma nic do jedzenia. Tego nie zrobi, bo jest na głodówce. Trudny, pełen wyrzeczeń czas. Bardzo uświadamiający, ale też pełen ograniczeń. Ten rollercoaster trwa półtora roku. Zawroty głowy od jazdy bez trzymanki łagodzi praca, którą Aga znów wykonuje z pasją i która daje poczucie normalności. Zdarzają się też momenty "abstynencji" i beztroski, i życie tak, jak gdyby diagnoza 2 listopada nigdy nie miała miejsca. Bardzo długo jest w miarę dobrze, nie licząc kosztów psychologicznych, ale mniej więcej po roku pojawia się ból w biodrze i pierwsze, z początku prawie niezauważalne problemy ruchowe. Aga wie, że zaczyna przegrywać z rakiem. Chce się poddać, bo czuje się kompletnie bezradna i nie wierzy, że ktoś zdoła jej jeszcze pomóc ocalić biodro, nogę, sprawność, ukochane chodzenie, i patrząc szerzej - także życie. Dla jej najbliższych i przyjaciół, którzy zawsze ją wspierali i ze zrozumieniem przyjmowali jej wybory w kwestii zdrowia, zwątpienie Agi w sens dalszej walki jest ciosem. Na szczęście Aga ma "przyjaciółki od raka". Tylko one są w stanie przekonać ją, że nie wszystko stracone - jest takie miejsce, w którym wraca nadzieja i zdrowie. Aga, Mirek (jej ukochany mąż) i Niki (ich ukochana suczka) wyruszają do Bawarii.


sezon 4: Nadzieja
W małej bawarskiej wiosce, u Lekarza, który jest emanacją wszystkiego, czym/kim lekarz powinien być, Aga znajduje nadzieję i ratunek. Jednak nie tak od razu, bo nie łatwo przekonać kilku innych bardzo fachowych lekarzy, że absolutnie nie po to człowiek jedzie 1000 km za granicę i wydaje tysiące euro na diagnostykę i konsultacje, żeby zdecydować się na wyjęcie całego biodra i amputację części kości udowej, wszystko oczywiście jeszcze z jakimś "marginesem", potem wstawienie fajnej protezy, która może wytrzyma z 10 lat, rehabilitację jakieś minimum pół roku, a to wszystko oczywiście nie pracując (czytaj - nie zarabiając) i modląc się, żeby nie było w tym czasie kolejnych przerzutów. Wisienką na torcie jest gwarancja "małego" kalectwa do końca życia z rakiem. Aga sobie tego nie wyobraża. Na szczęście tym razem trafiła naprawdę dobrze, bo Lekarz z bawarskiej wioski nie upiera się przy sprawdzonych, tradycyjnych metodach, tylko bierze pod uwagę również rozwiązania mniej standardowe, mając przede wszystkim na uwadze wyleczenie pacjenta i jego życie "po raku".
Jest to niesamowicie trudny czas: Aga chodzi o kulach, kości nikną w zastraszającym tempie, ból jest coraz dotkliwszy, pieniądze topnieją. Bliscy wspierają jak mogą, ale są przerażeni, choć starają się to ukrywać. Aga dużo pracuje, projekt posuwa się do przodu - to daje jej nie tylko radość i satysfakcję, ale też poczucie normalności. Po kilku tygodniach pojawia się propozycja - terapia protonowa w Monachium. Aga zostaje zakwalifikowana. Uratowanie biodra i nogi będzie kosztowało 100.000 zł, ale klinika daje gwarancję, że przerzuty zostaną zlikwidowane. Dzięki ofiarności rodziców, rodziny, przyjaciół, znajomych i bardzo wielu nieznajomych udaje się zebrać środki na tę terapię. Wiosnę 2016 roku Aga, Mirek i Niki spędzają w Bawarii. Po 2 miesiącach od zakończenia terapii Aga leci do Norwegii - bez kul. Za dwa kolejne miesiące odbierze wynik tomografu - znów jest czysta. Tak jak w sezonie 1, to nie koniec działania - rak to nie grypa, same protony z niego nie wyleczą, trzeba kontynuować bardzo kosztowne leczenie immunologiczne.

sezon 5: Pasja życia
Po kilku miesiącach od zakończenia terapii protonowej Aga rozpoczyna pracę nad książką. Bardzo pracowicie, pod znakiem studiowania, badania i pisania upłynie jej kolejny rok. Jest bardzo wdzięczna swojemu lekarzowi, za jego profesjonalizm i troskliwą opiekę, swojemu mężowi, za niesamowitą cierpliwość i bezgraniczne wsparcie, rodzicom, za ich nieocenioną pomoc, i długo by jeszcze wymieniać wszystkich (bliskich, dalekich, znajomych i nieznajomych), którzy Adze pomogli. To dzięki nim mogła powstać Agi książka. Aga nie poprzestaje na tym i zaczyna studia swoich marzeń, które są dla niej niesamowitą przygodą. Uczy się z pasją i wkrótce podejmuje dodatkową, wymarzoną pracę, która daje jej nie tylko czystą intelektualną przyjemność, radość i satysfakcję, ale również większe pieniądze, tak bardzo potrzebne na leczenie. Przez te dwa i pół roku, które upływają pod hasłem "rozwój", rak trzyma się w ryzach. Wygląda wręcz na to, że został całkowicie pokonany i że w dniu 40. urodzin, Aga będzie mogła powiedzieć: jestem wyleczona, a pieniądze przeznaczyć na realizację swoich pozazawodowych marzeń i pomoc innym potrzebującym (ludziom i nie-ludziom). Los chce jednak inaczej i płata Adze figla. Kolejna rutynowa kontrola wykazuje liczne rozsiane przerzuty, tym razem w kręgosłupie. Historia po raz kolejny zatacza koło, ale tym razem Aga jest w zupełnie innym miejscu, i życiowo, i w chorobie, niż przy poprzednich wznowach: choć jej nadzieje legły w gruzach, nie podda się i będzie dalej walczyć o kolejne lata życia, bo ma dla kogo i po co żyć. Ten cel został wyceniony na 130.000 zł. Nadzieją na opanowanie kryzysu jest znów terapia protonowa, a po zatrzymaniu inwazji osteoklastów na kręgosłup Agi, kolejne terapie immunologiczne.