Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


sobota, 15 listopada 2014

Prawdziwa wegańska jajecznica - bez soi

Kilka dni temu wróciliśmy z Berlina, z którego za każdym razem przywożę pomysły i inspiracje na nowe przepisy. Pod względem oferty kulinarnej dla wegan, Berlin jest wyjątkowym miastem na mapie Europy i też pewnie świata. 
Tym razem zeszliśmy z utartych szklaków (sushi w Steglitz, wegański brunch w Viasco :) i odwiedziliśmy nowe miejsca: Goodies i Goura Pakorę zlokalizowane we Friedrichshain (Berlin Wschodni). Obie kanapki zdecydowanie polecam i napiszę o nich w którymś z kolejnych postów.

W Goodies dokonałam odkrycia tego roku, a mianowicie, że najlepszą wegańską jajecznicę robi się nie z tofu, a... z połączenia hummusu i makaronu orkiszowego! To, co z takiej mieszaniny powstaje, ma konsystencję prawdziwej jajecznicy i super smak (nie, żebym jakoś tęskniła za jajkiem, ale to naprawdę tak smakuje). 
Oto jak przyrządzamy taką jajecznicę.


Ugotowaną i przestudzoną cieciorkę miksujemy w blenderze z dodatkiem wody, w której się gotowała. Masa powinna mieć konsystencję dość gęstej pasty. 
Masę przekładamy do miski, dodajemy tahini, sok z cytryny, sól i pieprz i wszystko dokładnie mieszamy (na 2 kubki cieciorki daję 2 czubate łyżki tahini i sok z połówki cytryny).
Makaron razowy orkiszowy, koniecznie typu świderki, gotujemy aż zacznie się rozpadać, po czym odcedzamy, wykładamy na duży płaski talerz i rozgniatamy widelcem. Na podaną porcję hummusu potrzebujemy ok. 1 szklankę makaronu.
Makaron łączymy w hummusem, doprawiamy solą i pieprzem i dekorujemy pociętym szczypiorkiem.

Smacznego!