Ten wpis powinien był się pojawić przed świętami, ale jak co roku tyle było zamętu, przygotowań i pakowania, że nie zdążyłam nic napisać. Ale ponieważ święta na dobrą sprawę się jeszcze nie skończyły, bo przecież przed nami jeszcze Sylwester, a od Nowego Roku również 6 stycznia będzie dniem wolnym od pracy, nic straconego - możemy nadal piec i gotować, choć jak sądzę większość myśli raczej o diecie (ten, kto zachowuje umiar w okresie świątecznym, pościć nie musi i nawet nie ma ochoty:)
Ciasto na pierniki przygotowujemy według następującej receptury (inspirowanej przepisem na spód z ciasta kruchego z książki Paula Pitchforda "Odżywianie dla zdrowia"):
- 1/2 filiżanki mąki gryczanej
- 1/2 filiżanki mąki ryżowej
- 1/2 filiżanki mąki pszennej razowej
- 1/4 filiżanki oleju sezamowego (nierafinowanego, tłoczonego na zimno)
- łyżeczka lecytyny sojowej rozpuszczona w odrobinie wody (zastępuje jajko)
- kilka łyżek soku owocowego (najlepiej jabłkowego)
- przyprawy korzenne (goździki, cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa)
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Łączymy suche składniki i dodajemy lecytynę i sok, bardzo dobre są soki firmy
Teso (pasteryzowane, z prasowanych owoców, 100% soku bez żadnych dodatków, w szklanych butelkach). Ciasto powinno mieć taką konsystencję aby można je było cienko rozwałkować. Foremkami wycinamy kształty pierników. Pieczemy ok 10 minut.
Pierniki można ozdobić polewą np. z gorzkiej 90% czekolady, posypać orzechami i rodzynkami. Polewa nie jest wprawdzie makrobiotyczna, ale pierniki wyglądają pięknie i są jeszcze smaczniejsze. A w święta można od czasu do czasu zaszaleć, byle z umiarem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz