Dziś jest jeden z tych dni, kiedy po prostu nie chce się wstać z łóżka, albo - jeśli jakimś cudem udało się nam z niego poderwać - tylko szuka się okazji, żeby znów się położyć.
To co się dzieje za oknem przyprawia o dreszcze: padający bez przerwy deszcz, porywiste podmuchy zimnego wiatru itd. Gdy do tego wszystkiego dochodzą jeszcze złe wieści, to nie ma co czekać na dalsze pogarszanie się nastroju, tylko do garów!
Na deszczowy zimny dzień najlepsza będzie potrawa zapiekana.
Proponuję makrobiotyczne "pączki".
Choć z tradycyjnymi pączkami nie mają nic wspólnego, to kształtem bardzo je przypominają. Potrzebne będą następujące składniki:
- szklanka włoszczyzny (marchew, korzeń i natka pietruszki, seler, por)
- pół cebuli
- ząbek czosnku
- 2/3 szklanki ryżu
- pół szklanki owsa (może być żyto, orkisz, pszenica lub jęczmień bezłuskowy)
- pół szklanki drobnych błyskawicznych płatków owsianych
- sos tamari
- imbir
- gomasio
- glon wakame
- dobra oliwa albo olej tłoczony na zimno (ale musi być możliwość stosowania go na ciepło)
Na patelni rozgrzewamy olej (polecam wielkopolski rzepakowy tłoczony na zimno), wrzucamy zmiażdżony ząbek czosnku, drobno posiekaną cebulę i włoszczyznę. Warzywka przyrządzamy na sposób nituke: najpierw podsmażamy tj. jangizujemy - warzywa są jin (zasadotwórcze), a podsmażanie powoduje, że stają się nieco bardziej zrównoważone. Krótko potem dodajemy 2 łyżki sosu tamari i przykrywamy. Warzywa duszą się pod przykryciem do miękkości, potem odkrywamy, aby odparować resztki wody.
Zboża i warzywa wrzucamy do malaksera i mielimy na masę (powinna mieć konsystencję pasty, ale nie musi być jednolita). Doprawiamy imbirem i gomasio (przepis podam w następnym poście).
Formujemy kulki i obtaczamy je w płatkach owsianych - jeżeli są dosyć grube i duże proponuję zmielić je w blenderze, najlepsze będą drobne, podobne do otrębów.
Tak przygotowane pączki wstawiamy do piekarnika i zapiekamy tak długo, aż skórka nie wysuszy się (ok. kilkanaście minut w temp. 160 stopni).
Makrobiotyczne "pączki" w niczym nie ustępują tym tradycyjnym (piszę to tylko i wyłącznie dla tych, którzy bez cukierniczych wypieków nie wyobrażają sobie życia i po przeczytaniu tego przepisu stwierdzili, że dokonałam profanacji;). Mogą być traktowane jako danie na specjalne okazje, bo pięknie się prezentują i wybornie smakują, a przy tym stanowią wartościowy i zrównoważony posiłek. Można je też potraktować jako przekąskę i zabrać ze sobą, gdy planujemy dłuższy pobyt poza domem (makrobiotyk musi umieć się organizować, bo jedzenie "na mieście" nie wchodzi w grę, a ten kto czyta etykiety produktów wie, że w sklepach i tak nie ma nic do jedzenia...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz