Kiedyś piekłam miodownik w wersji niewegańskiej, a ponieważ uwielbiam wszelkiego rodzaju wypieki postanowiłam wymyślić przepis bez jajek, masła i mleka. Ciasto jest oczywiście słodzone, bo to wersja "na bogato", czyli świąteczna.
Składniki:
- 3 filiżanki pełnoziarnistej mąki orkiszowej
- 1/2 filiżanki mleka sojowego/ryżowego/orkiszowego itp.
- 1/2 filiżanki nierafinowanego oleju (np. ryżowego lub sezamowego)
- 1/2 filiżanki cukru Muscovado (nierafinowany, organiczny)
- 1/2 filiżanki orzechów włoskich
- 2 pełne łyżki melasy buraczanej lub naturalnego słodu (np. ryżowego, orkiszowego)
- opakowanie proszku do pieczenia Weinsteinbackpulver
- szczypta soli
Ponadto, do przełożenia ciasta będziemy potrzebować budyń waniliowy i powidła śliwkowe.
Mąkę, proszek do pieczenia, szczyptę soli, zmielony w blenderze na proszek cukier muscovado i uprażone na suchej patelni i posiekane orzechy wsypujemy do miski i wszystko dokładnie mieszamy.
Melasę/słód rozpuszczamy w rondelku podgrzewając na małym ogniu, aż staną się bardzo płynne.
Melasę/słód, mleko i olej wlewamy do mąki i pozostałych składników i miksujemy mikserem. Gdy składniki się połączą wyrabiamy ciasto dłońmi do uzyskania jednolitej gładkiej masy.
Wstawiamy do wysmarowanej olejem i posypanej mąką okrągłej formy. Formę umieszczamy w nagrzanym do 180 stopni piekarniku. Pieczemy 30 minut na termoobiegu. trzeba pilnować, żeby ciasto się nie przypaliło. gdyby wierz za bardzo się przypiekał, termoobieg należy wyłączyć.
W tym czasie przygotowujemy budyń. Zasadniczo postępujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu, ale zamiast mleka krowiego stosujemy sojowe i stosujemy go mniej (1,5 szklanki zamiast 2). Szklankę mleka zagotowujemy, a do drugiej wlewamy mleka do połowy i rozrabiamy w nim budyń, który następnie wlewamy do gotującego mleka.
Mieszamy energicznie, żeby nie powstały grudki. Gdy budyń zgęstnieje odstawiamy go do przestygnięcia.
Gdy ciasto będzie już upieczone i nieco ostygnie, przekrawamy je wzdłuż na 3 warstwy. Na każdą warstwę wykładamy masę budyniową, a na niej rozsmarowujemy powidła śliwkowe.
Odstawiamy na parę godzin, żeby smaki się przegryzły, a my przy okazji poćwiczymy silną wolę, żeby nie rzucać się od razu na ten smakołyk!
Pychota!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam :)
OdpowiedzUsuńOd niedawna zaczęłam się interesować tym co jem i jakie jest to ważne. Trafiłam na twój blog i bardzo mnie zaciekawiła makrobiotyka. Zastanawiam się poważnie nad zmianami. Przywykłam jak większość do tradycyjnego jedzenia i nie jest łatwo zrezygnować po tylu latach, ale uważam że nie jest to niemożliwe :) Będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje, ponieważ w internecie jest niewielkie zainteresowanie tym tematem. Może poleciłabyś na początek jakieś książki? W moim mieście trudno też o jakieś szkolenia czy kursy, więc ratuje mnie tylko literatura.
OdpowiedzUsuńWitaj,
Usuńzmiana sposobu odżywiania to rzecz niełatwa, ale jak piszesz, jest to wykonalne. Najlepiej zmiany wprowadzać małymi krokami. Podstawa, to uzmysłowić sobie, że ważne jest to jak jemy na co dzień. Nie skupiać się na tym, że zjadłaś coś niemakrobiotycznego, niezgodnie z zasadami itd. Ja pozwalam sobie na świętowanie, choć są rzeczy, których nie robię nigdy (nie upijam się, a od pół roku absolutnie nie piję kawy, choć kiedyś ją uwielbiałam, a nawet po przejściu na makrobiotykę zdarzało mi się ją pijać. Po prostu pewnego dnia poczułam, że mi to nie służy, że źle się potem czuję i przestałam mieć ochotę, już mnie nie ciągnie). Chcę przez to powiedzieć, że nawet jeśli jakieś zmiany trudno jest wprowadzić, to po jakimś czasie stosowania makrobiotyki organizm tak się przestawia na "dobre", że sam odmawia przyjmowania tego, co szkodzi (w przekonaniu makrobiotyków). Co do książek to polecam Ci "Odżywianie dla zdrowia" Paula Pitchforda, "Odżywianie z miłością" B. Dynowskiej oraz "Rok z makrobiotyką" Kazimierza Kłodawskiego (polecam też jego blog i stronę www "życie bez chorób"). Gdybyś miała kiedyś okazję pojechać do Wrocławia do Akademii Terapii Naturalnych na kurs makrobiotyki Bożeny Ryszawskiej, to również serdecznie polecam! No i zawsze możesz skorzystać ze wskazówek, które umieściłam pod odpowiedziami na komentarze (link z prawej strony). Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko moze sie przyda ta strona: http://www.edenfoods.com/recipes/browse.php
OdpowiedzUsuńMiod - nie koniecznie nie weganski :P
OdpowiedzUsuńMozna zrobic saemu miod majowkowy :P jest pyszny ja stosuje do pierniczkow,piernikow i miodownikow,herbat itp