Słowem wyjaśnienia dlaczego tak niewiele dzieje się w ostatnim czasie na blogu: zajadamy się ostatnio młodymi warzywami (część z nich pochodzi z naszego własnego małego, ale wydajnego ogródka) i po prostu nie ma potrzeby wymyślania nowych dań, bo obojętnie co się ugotuje, to smakuje pysznie.
Piekłam ostatnio dosyć często
kruche ciasto z owocami (agrestem, morelami) i przyszło mi do głowy, że zamiast na słodko można byłoby je przyrządzić z warzywami. Wyszło wspaniale więc podaję przepis.
Ciasto:
- po jednej szklance mąki razowej pszennej, gryczanej i ryżowej
- 2/3 szklanki oleju sezamowego
- 2 łyżeczki lecytyny sojowej rozpuszczonej w 1/4 szklanki wody
- szczypta soli
Wszystkie składniki łączymy w misce i rękoma ugniatamy ciasto. Nastawiamy piekarnik na 180 stopni. Foremkę smarujemy warstwą oleju i posypujemy mąką, żeby ciasto nie przywarło. Część ciasta wykładamy do formy i palcami układamy z niego warstwę. Na nią nakładamy
farsz, który przygotowujemy w następujący sposób:

Średniej wielkości cebulę, 10cm kawałek pora oraz szczypior (ilość dowolna, ale lepiej wziąć więcej niż mniej) kroimy na kawałki i dusimy na dobrym oleju przez kilka minut pod przykryciem. Kostkę świeżego naturalnego tofu miksujemy na gładką masę z dodatkiem 3-4 łyżek sosu tamari. Następnie łączymy tofu z warzywami i wykładamy na warstwę ciasta. Na górę wykładamy pozostałą część ciasta (można je pokruszyć a potem delikatnie ugnieść, żeby się nie sypało po upieczeniu). Pieczemy ok. 20 minut.
Smacznego!
ale milo ciebie widzieć , nie przeczę ,ze stęskniłam się za twoimi wpisami ,a taka tarta prezentuje się pysznie
OdpowiedzUsuńWitaj, latem jest tyle pysznego jedzenia, że przyznaję, nie chce mi się kombinować. Poza tym kiedyś muszę gotować, to co wcześniej wymyśliłam :)
OdpowiedzUsuńW obecnych warunkach atmosferycznych (u nas leje albo mży od 3 dni) nie pozostaje mi życzyć Tobie nic innego jak dużo słońca. No i dobrze gdyby pogoda się zmieniła, bo wszystkie warzywa i inne plony szlag trafi, i co my wtedy będziemy jeść...
Wyprobowalam ten przepis, bo bardzo mi sie spodobal, ale cos poszlo nie tak, tylko dodam, ze zbyt duzo doswaidczenia w gotowaniu i pieczeniu nie mam, ale staralam sie robic wedlug instrukcji. Pierwszy raz kupilam lecytyne sojowa (w granulkach) i dosc dlugo rozpuszczalam ja w wodzie. Woda nie byla goraca. Moze niezbyt dokladnie sie rozpuscila, bo jakby nie zadzialala. Ciasto bylo po upieczeniu sypkie jak babka z piasku,jakby nic maki nie zwiazalo, a przed upieczeniem nic tego nie zapowiadalo, mialo dobra konsystencje ciasta kruchego. Moze byl inny powod?
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że czasem wartości, które podaję są na oko. Może czegoś było za mało? Jak wyrabia Pani ciasto to musi być tyle oleju i wody/mleka sojowego niesłodzonego, żeby ciasto się kleiło. Przykro mi, że przepis się nie udał, ale proszę się nie zniechęcać :)
OdpowiedzUsuńSprobuje raz jeszcze przy najblizszej okazji. Tak latwo sie nie poddaje ;). Chyba jednak juz wiem, co bylo nie tak, bo dzieki temu, ze zworocilam uwage na pare przepisow z tego bloga, siegnelam po moja kopie Pitchworda i upieklam cos z podobnym ciastem (wczesniej nie korzystalam z jego przepisow, chociaz ksiazke przeczytalam, bo opornie mi idzie zabieranie sie za gotowanie, jak nie mam zdjec potrawy). Wydaje mi sie, ze jak robilam te tarte, to nie przylozylam sie do uklepywania ciasta. Tak szczerze, to zupelnie zignorowalam ten fragment instrukcji, gdzie byla mowa o uklepywaniu i formowaniu ciasta palcami. Zupelnie nieswiadomie to zrobilam, bo mialam wrazenie, ze trzymam sie przepisu, tyle ze zamiast przepisac przepis na kartke latalam z kuchni do pokoju, gdzie stal moj laptop, wiec pewnie dlatego tak sie stalo. Dam znac, jak mi pojdzie nastepnym razem.
OdpowiedzUsuń