Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Pasta z awokado

Awokado nigdy nie było dla mnie jakimś szczególnym specjałem. Ale niedawno urządzałam przyjęcie dla większej liczby osób i nie chciałam spędzić w kuchni całego dnia. Pomyślałam, że najmniej pracy będzie mnie kosztować zaserwowanie pieczywa i sałatek. Ale, żeby zrobić dobre wrażenie i zachęcić do makrobiotyki i weganizmu, postanowiłam przygotować jakąś smaczną i niepospolitą pastę do pieczywa. Stąd pomysł na wykorzystanie awokado, które jest bardzo tłuste i miękkie, więc świetnie nadaje się na smarowidło.


A robi się to tak: W robocie kuchennym miksujemy na gładką jednolitą masę następujące składniki:
Obrane ze skórki dojrzałe awokado, 1/4 szklanki zmielonych nasion słonecznika, 2-3 łyżki tahini (tj. masła sezamowego), świeżo wyciśnięty sok z 1 cytryny, odrobinę soli i świeżo zmielonego pieprzu.
W razie potrzeby dodajemy wody, ale nie za dużo, aby masa była dość gęsta.
Podajemy jako smarowidło do pieczywa lub sos do makaronu (wtedy na etapie miksowania dodajemy więcej wody i świeżą bazylię).
Dodam na koniec, że moi goście (wszyscy mięsożerni i obojętni na kwestie zdrowego odżywiania) byli zachwyceni zarówno pastą z awokado jak i hummusem, sałatką z bulgurem, farinatą i koreczkami z tofu.
Niby wszystko takie proste i szybkie w przygotowaniu, ale robi wrażenie!

Smacznego!

4 komentarze:

  1. Bardzo dobra pasta, dałam chyba za dużo tahini i trochę ją zdominowała, ale i tak pychota.
    Rewelacyjna do pieczonym warzyw (seler, pietrucha)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Z warzywami nie próbowałam, na razie tylko z pieczywem, które od czasu do czasu jadam.
      Dzisiaj dałam mniej słonecznika (niecałe 2 łyżki) i wyszło smaczniej. Wyraźnie było czuć awokado, a nie nasiona.

      Usuń
  2. Witam, jak tak trochę z innej beczki. Po pierwsze fajny blog, a po drugie to będziemy mieli możliwość pobiegnąć w tym samym biegu pół maratońskim w Ostrowie. Jestem weganinem, więc będę trzymał kciuki za Pani życiówkę !!! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Do życiówki to mi jeszcze daleko, na razie poruszam się z prędkością mniej niż średnią, nie ma się czym chwalić, ale przyjemność biegu przez to dłużej trwa. Cieszę się na ten półmaraton, fajnie, że będzie w terenie, a nie po mieście, zdecydowanie preferuję takie biegi. Trzymam kciuki za dobry wynik i pozdrawiam :)

      Usuń