Tak jak obiecałam w przepisie na hummus - oto sekret wypieku chlebka ze skiełkowanych ziaren pszenicy.
Inspirację zaczerpnęłam ze strony witariańskiej o wdzięcznym tytule Rawmazing. Przepis nieco zmodyfikowałam i nie jest już "raw" - tracimy przez to enzymy (większość z nich ulega denaturacji i całkowitej dezaktywacji w temperaturze powyżej 60 stopni Celsjusza, co oznacza, że tracą one swoje właściwości i nie mogą spełniać swoich funkcji) ale zyskujemy na czasie (pieczemy godzinę, zamiast suszyć w dehydratorze przez 8 godzin) i na energii jang, którą wraz z tym pysznym pieczywem przyswajamy. A enzymy możemy "uzupełnić" smarując pieczywo pesto lub pastą z awokado, oba "raw" ;)
Składniki:
- 3 szklanki skiełkowanych ziaren pszenicy
- 1 szklanka zmielonego siemiena lnianego
- 1 zmiażdżony ząbek czosnku
- 1 drobno posiekana czerwona cebula
- pół szklanki nasion słonecznika
- 1/4 szklanki sosu sojowego shoyu
Przygotowanie:
Trzy dni wcześniej wstawiamy ziarna pszenicy do skiełkowania.
Pszenicę najpierw dokładnie płuczemy w misce, odlewamy wodę z plewami, łuskami nasion i paproszkami, które zwykle gdzieś się zapodzieją między ziarnami.
Ziarna umieszczamy w kiełkownicy (na tę ilość wystarczają 2 poziomy, ale można na 3) i obficie podlewamy wodą. Podlewamy także przez kolejne dwa dni, dwa razy dziennie.
Trzeciego dnia skiełkowane ziarna płuczemy na sitku pod bieżącą wodą, a następnie przekładamy do robota kuchennego i mielimy na gładką masę.
Do ciasta dodajemy szklankę zmielonego siemiena lnianego, cebulę, czosnek i sos sojowy.
Mielimy tak długo, aż składniki dobrze się połączą i uzyskamy gładką masę.
Ciasto wykładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia i rozprowadzamy maczaną w wodzie łyżką (ciasto jest gęste i bardzo klejące).
Na wierzch wysypujemy nasiona słonecznika i rozprowadzamy je równomiernie po powierzchni ciasta łyżką (nasiona powinny zagłębić się w cieście, a nie luźno leżeć na nim).
Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni i przez pierwszych 10 minut pieczemy na termoobiegu.
Po dziesięciu minutach zmniejszamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy jeszcze przez 20 minut, ale bez nawiewu (tylko grzanie z góry i dołu). Uczulam, że lepiej zachować czujność - ciasto może zacząć przypiekać się od wierzchu i wtedy znów trzeba zmienić sposób grzania piekarnika (ja przez nieostrożność mój pierwszy chlebek tego rodzaju spaliłam prawie na wiór...).
Trud jednak opłaci się, bo taki chlebek to nie tylko doskonały dodatek do posiłku (np. sałaty czy zupy) albo przekąska między posiłkami, ale przede wszystkim świetne jedzenie do zabrania z sobą do pracy, na wycieczkę itp.
Składniki:
- 3 szklanki skiełkowanych ziaren pszenicy
- 1 szklanka zmielonego siemiena lnianego
- 1 zmiażdżony ząbek czosnku
- 1 drobno posiekana czerwona cebula
- pół szklanki nasion słonecznika
- 1/4 szklanki sosu sojowego shoyu
Przygotowanie:
Trzy dni wcześniej wstawiamy ziarna pszenicy do skiełkowania.
Pszenicę najpierw dokładnie płuczemy w misce, odlewamy wodę z plewami, łuskami nasion i paproszkami, które zwykle gdzieś się zapodzieją między ziarnami.
Ziarna umieszczamy w kiełkownicy (na tę ilość wystarczają 2 poziomy, ale można na 3) i obficie podlewamy wodą. Podlewamy także przez kolejne dwa dni, dwa razy dziennie.
Trzeciego dnia skiełkowane ziarna płuczemy na sitku pod bieżącą wodą, a następnie przekładamy do robota kuchennego i mielimy na gładką masę.
Do ciasta dodajemy szklankę zmielonego siemiena lnianego, cebulę, czosnek i sos sojowy.
Mielimy tak długo, aż składniki dobrze się połączą i uzyskamy gładką masę.
Ciasto wykładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia i rozprowadzamy maczaną w wodzie łyżką (ciasto jest gęste i bardzo klejące).
Na wierzch wysypujemy nasiona słonecznika i rozprowadzamy je równomiernie po powierzchni ciasta łyżką (nasiona powinny zagłębić się w cieście, a nie luźno leżeć na nim).
Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni i przez pierwszych 10 minut pieczemy na termoobiegu.
Po dziesięciu minutach zmniejszamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy jeszcze przez 20 minut, ale bez nawiewu (tylko grzanie z góry i dołu). Uczulam, że lepiej zachować czujność - ciasto może zacząć przypiekać się od wierzchu i wtedy znów trzeba zmienić sposób grzania piekarnika (ja przez nieostrożność mój pierwszy chlebek tego rodzaju spaliłam prawie na wiór...).
Trud jednak opłaci się, bo taki chlebek to nie tylko doskonały dodatek do posiłku (np. sałaty czy zupy) albo przekąska między posiłkami, ale przede wszystkim świetne jedzenie do zabrania z sobą do pracy, na wycieczkę itp.
Smacznego!!!
a świetny , mam nawet pszenicę , dziś nastawie
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńjak będziesz piec, to proszę uważaj - ja jestem kiepska jeśli chodzi o czasy, zawsze robię dziesięć rzeczy na raz i tak dokładnie nie kontroluję czasu :(
Powodzenia i smacznego!
http://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :) W tygodniu nastawię pszenicę na kiełkowanie, żeby w weekend móc piec :)
OdpowiedzUsuń