Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


środa, 19 grudnia 2012

Zanim opiszę kolejne miasto - super świeży zielony szejk na zimę!

Dawno nic nie pisałam... 
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda :) 
W najbliższym czasie obiecuję poprawę i garść nowych przepisów, szczyptę refleksji o życiu (jakie to jest łatwe i trudne zarazem, fajne i niefajne - ale oczywiście bez dołowania;) oraz parę newsów o tym, gdzie można zjeść makrobiotycznie i po wegańsku w różnych miejscach w Europie.
Póki co dzielę się z Wami moim odkryciem - obowiązkowym na śniadanie w diecie witariańskiej (która mnie bardzo pociąga, choć niekoniecznie o tej porze roku) zielonym szejkiem. Do jego przygotowania potrzebne są ogólnie dostępne warzywa i owoce, mleko zbożowe oraz blender kielichowy. Nazwałam ten koktajl zimowym, ponieważ nawet zimą nie będzie problemu z zakupem jego składników.


Składniki na 2 porcje (po 300ml):
- 1 pomarańcza
- 1 banan
- 1/2 awokado
- dwie duże garście liści świeżego szpinaku
- sok i miąższ z połówki cytryny
- po łyżce nasion siemienia lnianego, pestek dyni (w łupinach) i nasion moreli

Przygotowanie:
Owoce i awokado myjemy, obieramy ze skóry i dzielimy na kawałki.
Szpinak dokładnie płuczemy i osuszamy na sitku. 
Wszystko wrzucamy do kielicha blendera.
Wyciskamy sok z cytryny i razem z miąższem dodajemy do pozostałych składników.
Nasiona mielimy na proszek.
Dolewamy szklankę mleka owsianego (ewentualnie orkiszowego lub ryżowego).
Wszystko razem miksujemy w blenderze. Jeśli koktajl jest za mało płynny, dolewamy mleka owsianego.

Koktajl jest sycący (z uwagi na tłuste, ale zdrowe awokado), bardzo smaczny i ma kremową konsystencję (jak "prawdziwy" koktajl:). Przygotowanie zabiera tylko ok. 10 minut.


Smacznego!



5 komentarzy:

  1. Wygląda pięknie. Ale akurat świeżego szpinaku nie spotykam zimą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, "świeży" szpinak to zimą rzadkość, ale ja mam niedaleko od domu dosyć dobrze zaopatrzony market i tam od czasu do czasu mają go - co więcej, ten szpinak jest podobno z Polski, co mnie nieco uspokaja ;)

      Usuń
  2. O! Widzę, że ten koktajl jest znacznie bogatszy niż mój ubogi szpinak, jabłko, cytryna ;) Koniecznie spróbuję, bo to bomba witamin i energii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dzisiaj zaszalałam ze śniadaniem i wypiłam dwa obłędne koktajle ;) cudny przepis,ja musiałam dosłodzić stevią,bo kwas z cytryny przyćmił trochę słabo-dojrzałego banana,ale tak czy siak rewelacja! dziękuję za przepis ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo proszę :)
    Ja też uwielbiam te koktajle, "jem" je na śniadanie na zmianę z jakąś zupą.

    OdpowiedzUsuń