Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


poniedziałek, 21 listopada 2011

Deser - krem z pszenicy. Na śniadanie lub podwieczorek.


Jak pewnie zauważyli ci, którzy raz po raz odwiedzają tego bloga, w zakładce moje qulinaria działo się ostatnio niewiele. Było to po części spowodowane tym, że zrobiłam sobie wolne od kreatywnego gotowania (tydzień diety zbożowej, o której napiszę przy innej okazji), a po części faktem, że przez kilka dni gotowano dla mnie - wzięłam udział w warsztatach shiatsu i od tej pory, zamiast w kuchni, długie godziny spędzam na praktyce tego niezwykłego pod każdym względem masażu.
No ale w końcu warsztaty mięły, dietę skończyłam i trzeba było wrócić do twórczego gotowania. Na początek krem z ziaren pszenicy z chrupiącymi dodatkami:)
Składniki:
- 3 szklanki ugotowanego ziarna pszenicy (albo owsa, też się super nadaje)
- 1 szklanka startego jabłka
- łyżeczka cynamonu, po 1/4 łyżeczki kardamon i gałki muszkatołowej, ewentualnie imbiru
- szklanka soku jabłkowego, wody lub mleka zbożowego (ryżowego, orkiszowego lub owsianego) - w zależności od tego, jaki chcemy uzyskać smak - bardziej owocowy, neutralny lub mleczny
- garść rodzynek (wcześniej namoczonych we wrzątku, potem odsączonych z wody)
- crunch orzechowo-nasienny: po łyżce migdałów, orzechów (włoskich, laskowych) i nasion (siemię, słonecznik, pestki dyni); orzechy i migdały siekamy nożem i razem z nasionami prażymy na suchej patelni na małym ogniu przez kilka minut

Ziarno miksujemy z mlekiem/sokiem/wodą i jabłkami, dodajemy rodzynki i podgrzewamy. Podajemy w pucharkach posypane orzechami i nasionami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz