Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


poniedziałek, 13 czerwca 2011

Czy raka należy się bać? Fakty i mity na temat raka i chorób cywilizacyjnych, cz.2

Panujące powszechnie przekonanie o bezsilności wobec raka powoduje, że ludzie nie dociekają faktycznych czynników ryzyka jego rozwoju i budują swoje przekonania na ten temat w oparciu o informacje pozyskane z przypadkowych źródeł. Jednym z najsilniej zakorzenionych stereotypów jest ten wskazujący na czynniki dziedziczne jako główną przyczynę zachorowań na raka. O tym, że jest to tylko stereotyp przekonują nas autorzy „Diety w walce z rakiem” przytaczając wyniki badań, które pokazały, że tylko 15% przypadków raka jest wynikiem odziedziczonych wad genetycznych. Zaś w raporcie WHO na temat chorób cywilizacyjnych (“Global status report on noncommunicable diseases 2010”) czynniki dziedziczne zostały całkowicie pominięte.
Do innych czynników, które powszechnie uważa się za kancerogenne (rakotwórcze) i pozostające poza naszą kontrolą należą promieniowanie (ultrafioletowe, elektromagnetyczne), zanieczyszczenie powietrza, skażenie środowiska odpadami przemysłowymi i chemicznymi, pogarszająca się jakość żywności (z uwagi na intensywne stosowanie chemicznych środków ochrony roślin i sztucznych nawozów) oraz różnego rodzaju zagrożenia zawodowe (np. związane z warunkami pracy). Podobnie jak w przypadku uwarunkowań dziedzicznych tak też i tutaj nasze obawy nie pokrywają się z realnym zagrożeniem, jakie niosą ze sobą wyżej wymienione czynniki, gdyż zgodnie z szacunkami WHO odpowiadają one za maksymalnie 5% zachorowań na raka. Co więc faktycznie zagraża naszemu zdrowiu? 
Jak możemy przeczytać we wspomnianym raporcie WHO, który stanowi najbardziej wiarygodne źródło informacji na ten temat, najpoważniejsze czynniki rozwoju raka i innych chorób cywilizacyjnych związane są z trybem życia, a więc pozostają pod naszą bezpośrednią kontrolą i można ich skutecznie unikać. Są to: palenie tytoniu, niewłaściwe odżywianie, brak aktywności fizycznej oraz picie alkoholu. Odpowiadają one za pojawienie się groźnych dla życia zmian na poziomie fizjologicznym i metabolicznym, a mianowicie za podwyższone ciśnienie krwi, nadwagę i otyłość, hiperglikemię (przecukrzenie) oraz hiperlipidemię (zwiększone osoczowe stężenie cholesterolu).
W przypadku raka wymienione wyżej czynniki ryzyka są przyczyną ponad 2/3 wszystkich zachorowań. Za pozostałą część odpowiadają czynniki środowiskowe, natury dziedzicznej oraz związane z obecnością wirusów HPV (rak szyjki macicy), HBV i HCV (rak wątroby) oraz Helicobacter pylori (rak żołądka).
Fakty te dowodzą, że powszechne przekonanie o nieuchronności zachorowania na raka jest do pewnego stopnia mitem, gdyż znaczna większość przypadków raka jest wynikiem błędów i zaniedbań chorych. Uważam, że jest to przerażające, bo pokazuje do jakiego stopnia współczesny człowiek stracił świadomość własnego ciała (mało kto pamięta o tym, że nic co robimy nie pozostaje bez wpływu na nie), przestał rozumieć swój organizm i wsłuchiwać się w wysyłane przez niego sygnały, uwierzył w potęgę medycyny i farmacji, i co chyba najgorsze pogodził się z tym, że w pewnym wieku (po czterdziestce, a już na pewno po pięćdziesiątce) chorowanie jest normalnym stanem. Winę za to ponosi częściowo służba zdrowia i przemysł farmaceutyczny, które za pomocą różnych strategii komunikacyjnych przekonują, że na wszystkie dolegliwości istnieje jakiś złoty środek, co zwalnia nas z podejmowania jakichkolwiek działań (zamiast likwidować przyczyny usuwamy tylko objawy) i że najważniejszym elementem profilaktyki raka (ale też innych chorób cywilizacyjnych) jest regularne poddawanie się badaniom kontrolnym. Warto jednak zadać sobie pytanie czy takie badanie może uchronić kogokolwiek przed zachorowaniem? Odpowiedź jest oczywista: dzięki badaniom można wykryć chorobę we wczesnym stadium rozwoju, ale nie mają one nic wspólnego z zapobieganiem jej. O ile bowiem ryzyko rozwoju raka można istotnie zmniejszyć prowadząc odpowiedni tryb życia (np. makrobiotyczny), to nie można tego osiągnąć poddając się samym tylko badaniom. Eksponowanie ich wiodącej roli w profilaktyce, którą utożsamia się z diagnostyką jest błędem i przyczynia się do powstawania obaw, poczucia bezradności i fałszywych przekonań na temat raka, jak choćby to wspomniane przez autorów „Diety w walce z rakiem” o braku możliwości skutecznego zapobiegania tej chorobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz