Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


niedziela, 12 czerwca 2011

Czy raka należy się bać? Fakty i mity na temat raka i chorób cywilizacyjnych, cz.1

Pomimo postępu naukowego i technologicznego jaki dokonał się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu dekad, życie współczesnego człowieka nie jest wolne od lęku. Jedni panicznie boją się latać samolotami i rezygnują z dalekich podróży, byleby tylko nie przeżywać związanego z lotem stresu, innych strachem napawają niszczące zjawiska przyrody, które bezustannie dają o sobie znać, i co jest też skrupulatnie odnotowywane przez różne media. Gdyby spisać wszystko to, co napawa nas obawą w postaci listy, to byłaby ona długa i wiele punktów, które znalazłyby się na niej, odnosiłoby się również do życia naszych przodków, jak choćby wspomniane kataklizmy przyrodnicze.
To, czego boimy się jest także uwarunkowane poziomem życia i tym, gdzie żyjemy. Inne lęki trapią mieszkańców państw Afryki takich jak Kongo, Liberia, Zimbabwe czy Somalia (klasyfikowanych jako najbiedniejsze kraje świata), a inne mieszkańców Europy lub Stanów Zjednoczonych. Ci pierwsi boją się przede wszystkim głodu i różnych następstw wojny, a ci drudzy utraty pracy, biedy, wypadków samochodowych i może jeszcze ataków terrorystycznych (szczególnie w USA). Mówiąc o lękach, zastanówmy się, co łączy w tym względzie ludzi żyjących w różnych czasach i częściach świata?
Po pierwsze jest to strach przed tym, na co nie ma się wpływu (np. wojna, katastrofa lotnicza) lub na co jest on bardzo ograniczony (np. bezrobocie). Im bardziej czujemy się wobec czegoś bezradni, tym większe są nasze obawy.
Po drugie jest to dysproporcja między rozmiarem obaw a wielkością realnego zagrożenia. Najczęściej ludzie najbardziej boją się tego, co statystycznie zdarza się niezwykle rzadko, np. w związku z wydarzeniami 11.09.2001 r. po dzień dzisiejszy zmorą Amerykanów jest niebezpieczeństwo ataku terrorystycznego, choć w rzeczywistości jest ono tak niskie, że nie da się go oszacować. Inny przykład dotyczy katastrofy lotniczej: prawdopodobieństwo zginięcia w wyniku takiego zdarzenia wynosi 1:3000000 a i tak znajdą się osoby, które za nic w świecie nie zdecydują się wsiąść na pokład samolotu, choć podróż samochodem jest znacznie bardziej ryzykowna (prawdopodobieństwo poniesienia śmierci w wypadku samochodowym wynosi 1:7000).
I w końcu, po trzecie, niezależnie od czasu i miejsca ludzie nie potrafili i nie potrafią wystrzegać się realnych zagrożeń, co wynika z dwóch wymienionych wcześniej powodów. Zaś najpoważniejszym realnym zagrożeniem dla życia ludzkiego pozostaje utrata zdrowia.
Chciałabym ograniczyć moje rozważania na ten temat głównie do raka, choć w dużym stopniu będą one odnosić się również do innych chorób określanych mianem cywilizacyjnych tj. chorób serca, układu krążenia i oddechowego oraz cukrzycy.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że na 56 milionów zgonów w 2008 roku 36 milionów, a więc blisko 2/3 spowodowane było właśnie chorobami cywilizacyjnymi. Jedna czwarta tych zgonów dotyczyła osób, które nie ukończyły 60. roku życia i można w tym przypadku mówić o przedwczesnej śmierci, gdyż średnia długość życia na świecie wg szacunków WHO wynosiła w 2009r. 68 lat. Najwięcej zgonów w wyniku chorób cywilizacyjnych, bo aż 80% notowanych jest w krajach o niskim i średnim PKB (zaznaczę tutaj, że statystyki dotyczące liczby zachorowań przedstawiają się całkiem inaczej, o czym jeszcze wspomnę). Choroby te słusznie nazywane są plagą naszych czasów, gdyż są główną przyczyną zgonów praktycznie na całym świecie z wyjątkiem Afryki (WHO prognozuje, że taki „trend” zacznie tam obowiązywać po 2030r.).
Dane te obrazują rozmiar zagrożenia jakie niosą ze sobą rak, choroby serca, układu krążenia, płuc, astma i cukrzyca. Uświadamiają nam też, że zamiast obawiać się katastrofy lotniczej, wypadku samochodowego lub uderzenia pioruna, powinniśmy raczej zastanowić się nad tym, w jaki sposób najskuteczniej uchronić się przed przedwczesną śmiercią spowodowaną chorobami cywilizacyjnymi.
Tymczasem jak piszą autorzy książki „Dieta w walce z rakiem” Richard Beliveau i Denis Gingras „większość ludzi nie bardzo wierzy w możliwość zapobiegania rakowi: połowa z nich twierdzi, że jest to mało prawdopodobne lub wręcz wykluczone”. To samo dotyczy pozostałych chorób cywilizacyjnych. Takie fatalistyczne podejście ma swoje odbicie w przytoczonych powyżej statystykach zgonów w wyniku tych chorób oraz w szybko rosnącej liczbie zachorowań – zgodnie z prognozami WHO liczba nowych przypadków raka notowanych w skali roku wzrośnie do 2030r. o połowę tj. do 24.1 milionów. Należy również zaznaczyć, że częstość występowania raka jest dwukrotnie wyższa w krajach najbogatszych niż w tych o najniższym PKB i wynosi 400 przypadków zachorowań na 100000 osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz