Polecam bardzo ciekawy wywiad z lekarzem medycyny, dr Edytą Biernat - Kałużą, która przez wiele lat leczyła się konwencjonalnie, korzystając wyłącznie z "dobrodziejstw" medycyny na RZS i stwardnienie rozsiane. Dopiero gdy jej stan był naprawdę ciężki i nie rokujący żadnej poprawy, zdecydowała się na post, a potem na radykalną zmianę sposobu odżywiania.
Dziś sama leczy swoich pacjentów dietą roślinną i propaguje naturalne żywienie oparte na zbożach, warzywach, owocach, roślinach strączkowych i nasionach.
Wszystko to, o czym mówi pani doktor jest bardzo ciekawe, a dla osób chorych i cierpiących bardzo krzepiące!
Nie ma rzeczy niemożliwych, a klucz do zdrowia jest tuż pod ręką:)
Nie ma rzeczy niemożliwych, a klucz do zdrowia jest tuż pod ręką:)
dieta wegańska - dr n. med. Edyta Biernat - Kałuża from liberation on Vimeo.
Już wczoraj po południu oglądałam ten filmik na innym blogu.
OdpowiedzUsuńDziś rano przyszłam do pracy i opowiedziałam o nim koleżance, której mąż ma RZS. Oczywiście zanegowała wszystko co powiedziałam. Oświadczyła, że w tej chwili jej mąż też nie bierze żadnych lekarstw - pytanie tylko co będzie na jesień, gdy przyjdzie kolejny atak. Wg niej, a powtarza to ciągle i codziennie, jedzenie nie ma żadnego wpływu na zdrowie a medycyna jest po to, żeby leczyć. Cdziennie też wyraża zdziwienie, jak ja mogę ograniczać się wyłącznie do pożywienia roślinnego.
Po prostu ręce załamać.
Jest też tak jak mówi pani Biernat-Kałuża, jeśli którykolwiek z domowników pozostał przy diecie mięsnej to zapach preparowanego przez tą osobę jedzenia jest trudny do zniesienia. Niestety ja mieszkam w takim domu.
Dzięki za komentarz. Niestety człowiek jest na tyle mało odpowiedzialną istotą, że woli, żeby to inni decydowali o jego losie, to łatwiejsze niż stanąć twarzą w twarz z faktami (np. tymi dotyczącymi diety) i zmierzyć się z samym sobą.
UsuńDopóki ktoś daje nadzieję, dopóty można wierzyć, że ktoś albo coś jest nam w stanie zwrócić zdrowie. Niestety do odpowiedzialnych decyzji dojrzewamy zwykle zbyt późno i do zmiany sposobu odżywiania zmuszają nas najczęściej okoliczności, jak np. bezradność medycyny. Doskonale to rozumiem, dlatego po części nie dziwię się ludziom chorym, że nie są w stanie zdobyć się na taki krok jak np. przejście na weganizm lub makrobiotykę. Ale kluczowe jest odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest dla mnie najważniejsze, czy chcę być cesarzem w cesarstwie swojego umysłu i ciała, czy tez pozwolę, by kontrolę nad moim życiem miały jakieś przekonania, nawyki, lub bakterie, wirusy itd.
A co do dzielenia kuchni z mięsożercą, to wyobrażam sobie, że jest to trudne. Na szczęście nigdy tego nie doświadczyłam, bo decyzję o przejściu na wegetarianizm, a potem na weganizm podjęliśmy z mężem wspólnie.
Pozdrawiam :)
Uświadomiłem sobie, że w naszym mieszkaniu, w którym mieszkamy od 3 lat, jeszcze nigdy nie było zapachu mięsa. Magdika nie martw się, najważniejsza jest cierpliwość, bo z biegiem czasu coraz bardziej widoczne są efekty zdrowego odżywiania. A wtedy lekceważenie innych nie robi na nas takiego wrażenia, bo wiemy, że to my mamy rację. A po drugie dobry przykład zaczyna być zaraźliwy :)
OdpowiedzUsuńPonad dwa lata temu (nie pamiętam jak do tego doszło) mialam zrobione badania żył (tętnic?) doprowadzających krew do mózgu (w okolicy szyi) i wyniki wykazaly, że moja prawa przednia żyla jest zablokowana cholesterolem w granicach 60-79%, natomiast lewa przednia w granicach 20-39%, natomiast tylne są w normie. Gdyby prawa przednia żyla przekroczyła 80 do 99% musiałabym mieć operację lub założone jakieś tam sprężynki rozszerzające żyłę. Mój cholsterol wynosił (ogólny) ponad 220 i lekarz chciał mi zaordynować tabletki na zbicie cholesterolu, które nota bene moga uszkodzić wątrobę. Nie wyraziłam zgody.
OdpowiedzUsuńOd 1 stycznia 2012 r. przeszłam na weganizm i po 4 miesiącach zrobiłam sobie badanie cholesterolu. Cholesterol spadł do ok. 180 (wynik w normie). A w ubiegłym tygodniu zrobiłam sobie MRA (badanie żył szyjnych o których wyżej mowa. Wyniki wykazały, ze prawa przednia żyła jest zablokowana tylko w ok. 20% a pozostałe są w normie.
Kiedy powiedziałam kardiologowi, że moim zdaniem sprawiło to to, że od ponad roku jestem weganką, zrobił głupią minę i powiedział "No, w każdym bądż razie to nie zaszkodziło". Sonia
Coraz więcej lekarzy zmienia swój stosunek do diety jako metody zapobiegania i leczenia chorób, ale nadal należą oni do mniejszości. Zresztą nie ma się co dziwić, nigdy sami na sobie nie wypróbowali działania diety, większość z nich nie ma pojęcia o odżywianiu (albo mgliste) i wielu cierpi na różne przewlekłe choroby (a z nimi ich rodziny poddawane intensywnym kuracjom farmakologicznym). Gratuluję Pani wzięcia sprawy we własne ręce i poprawy wyników. Oby tak dalej!
Usuń