Nie powinniśmy mieć żadnej wątpliwości co do tego, że w tym samym stopniu co mamy wpływ na narażanie komórek naszego organizmu na działanie szkodliwych czynników, w tym samym stopniu możemy to działanie blokować nie dopuszczając do wystąpienia mutacji w kodzie genetycznym, uzyskania przez komórkę niezależności, jej uzłośliwienia się i powstania guza. Ludzie, którzy wolą przyjąć pozycję fatalistyczną (rak to ślepy traf, pech, zrządzenie losu itp.) bardzo często na poparcie swojego stanowiska przywołują przypadki nałogowych palaczy lub osób, które przez całe życie wykazywały lekceważący stosunek do własnego zdrowia, a mimo to dożyły późnej starości i bynajmniej nie umarły na raka.
Otóż, co jest oczywiste, każdy człowiek ma inny bagaż genetyczny – po prostu niektórzy ludzie są bardziej podatni na nowotwory niż inni. Ma to związek nie tyle z czynnikami dziedzicznymi (np. mutacje genów BRCA1 i BRCA2, które predysponują do zachorowania na raka piersi) i narażeniem na wirusy wywołujące różnego typu nowotwory (zob. Fakty i mity na temat raka) co ze sprawnością systemu odpornościowego. I choć istnieje ogromna liczba czynników, które odporność niszczą, a z pewnością należy do nich palenie tytoniu, niewłaściwa dieta, brak ruchu, różne czynniki psychiczne i ogólnie niehigieczniczny tryb życia (szczegóły omówię w rozdziale poświęconym w całości systemowi odpornościowemu), to jednak zdarzają się jednostki (tak ludzie, jak i zwierzęta) pod tym względem wyjątkowe, które właśnie wrodzonej odporności zawdzięczają zdrowie i długie życie. W książce „Antyrak” przywołana została historia „supermyszy”, której system odpornościowy był tak niesłychanie sprawny, że pomimo wstrzyknięcia komórek mięsaka (rodzaj bardzo złośliwego nowotworu) w liczbie, która dla wszystkich innych myszy okazała się śmiertelna, supermysz nie tylko nadal żyła, ale wciąż była zdrowa. Takich osobników jest jednak niewielu, tak pośród myszy, jak i ludzi. Dlatego myślę, że mimo wszystko trzeba przestać się łudzić, że na zachorowanie na raka nie ma się wpływu i nie liczyć na to, że rak nas „ominie”. Im więcej czynników ryzyka w naszym życiu, tym większe szanse zachorowania. Myślę, że szczególnie osoby palące powinny zastanowić się nad tym, czy naprawdę są gotowe stawić czoła chorobie tak niebezpiecznej i pod wieloma różnymi względami trudnej jak rak. Z perspektywy osoby chorej twierdzę, że nie istnieje nic, co byłoby warte wystawiania się na ryzyko utraty zdrowia. Dlatego trzeba w porę przestać żyć złudzeniami i wziąć na siebie odpowiedzialność za własne zdrowie i życie.
Dlaczego makrobiotyka?
Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz