Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


niedziela, 5 lutego 2012

Kotlety z owsa

Do wariacji związanych z przygotowaniem wegańskich i makrobiotycznych kotletów ze zbóż dołączam przepis na kotlety z owsa.
W sam raz na zimne dni, które nastały dokładnie w momencie gdy wszyscy myśleliśmy, że zima w tym roku odpuściła. Owies ma działanie silnie rozgrzewające, więc będzie w sam raz na te okoliczności pogodowe...

Przygotowanie:
Ziarno owsa namaczamy na noc z odrobiną soku z cytryny lub wody od ogórków kwaszonych, żeby wypłukać fityniany, które występują w pełnych ziarnach i upośledzają wchłanianie wapnia.
Następnego dnia ziarno płuczemy i gotujemy z dodatkiem wodorostu kombu lub wakame na małym ogniu (ok. 1,5-2 godz.).
10 cm kawałek pora i sporą cebulę kroimy na średniej wielkości kawałki i dusimy na odrobinie oliwy, aż do zeszklenia.
2 szklanki ugotowanego owsa, odsączonego z nadmiaru wody (zostawiamy ją do wykorzystania w kuchni), mielimy na gładką masę. Następnie dodajemy warzywa, kawałek startego imbiru, 2 łyżki sosu shoyu lub tamari i łyżeczkę tymianku. Wszystkie składniki mieszamy.
Aby ciasto miało bardziej zwartą konsystencję dodajemy (w miarę potrzeby) zmielone płatki owsiane. Formujemy kotlety, które pieczemy w piekarniku lub smażymy na odrobinie oleju (np. sezamowego).
Pychota:)

4 komentarze:

  1. a to już wiem po co i na co kupiłam tyle owsa:D
    Bardzo smakowity przepis , wykorzystam

    OdpowiedzUsuń
  2. polecam!
    tylko trzeba owies odsączyć z wody po ugotowaniu, bo inaczej ciasto będzie się strasznie kleiło, nawet gdy doda się dużo płatków

    OdpowiedzUsuń
  3. w tym tygodniu zrobię i dam znać jak się udały

    OdpowiedzUsuń
  4. zrobiłam , wyszły pyszne, ja jeszcze zmieliłam trochę świeżej pietruszki zielonej (rośnie na parapecie)mocniej doprawiłam przyprawami (kurkuma, szczypta kardamonu, majeranek ,gałka)

    OdpowiedzUsuń