Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


czwartek, 5 lipca 2012

Zielony surowy shake

Inspiracją do surowych koktajli stała się dla mnie rozmowa na temat witarianizmu, której niedawno miałam okazję wysłuchać.
Do tej pory robiłam wyłącznie koktajle błonnikowe na bazie owoców, z mlekiem zbożowym (ryżowym, orkiszowym lub owsianym) i zmielonymi nasionami (lnu, pestek dyni, słonecznika i czasem też ostropestu plamistego). Jakoś nie pomyślałam, a może też nie miałam takiej potrzeby, żeby pić koktajle z surowych warzyw. A jest to idealny napój na lato, gdy mamy pod dostatkiem świeżych warzyw, a upały sprawiają, że niechętnie sięgamy po ciepłe pokarmy i napoje.
Zmiksować można właściwie wszystko, ale dobrą bazą jest banan, który nada koktajlowi kremowej konsystencji. Można użyć właściwie każdego rodzaju warzyw: marchwi, selera, brokuła, natki pietruszki, zielonych liści selera, sałaty, liści świeżego szpinaku... Słowem wszystko, co nam wyobraźnia i intuicja podpowiedzą.
Do tej pory wypróbowałam dwie "kompozycje":
1. arbuz, truskawki, banan, ogórek gruntowy, sałata, natka pietruszki, zielone liście selera (proporcja owoców do zielonych liści 1:1)

2. 2 banany, 2 marchewki, 1 kalarepa, 1 jabłko, natka pietruszki, zielone liście selera, kilka listków świeżej mięty, sok z 1/2 cytryny 


Warzywa/owoce układamy w blenderze od najbardziej miękkich i wodnistych do najtwardszych i zawierających najmniej wody. Możemy użyć letniej wody przegotowanej lub mineralnej (polecam sprzedawaną w dwulitrowych butelkach Muszynę, ma najwięcej minerałów, a szczególnie wapnia). Za każdym razem dodałam 2 łyżki zmielonych na świeżo nasion lnu i dyni. W razie potrzeby koktajl można dosłodzić ksylitolem.
Tak więc uruchomcie wyobraźnię, zorganizujcie zapas świeżych warzyw i owoców i do roboty! Efekty będą z pewnością pozytywnie zaskakujące.
Smacznego!
PS. Do rozdrobnienia i zmiksowania warzyw i owoców potrzebny jest blender kielichowy.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy blog,bede zagladac,ostatnio tez zaczelam interesowac sie tym tematem.A o sokach czytalam w ksiazce p.Korzawskiej,ze nie wszystkie organizmy sobie z nimi radza,ale to tez dluzszy temat,lece przegladac starsze wpisy,pozdr.Kasia

    OdpowiedzUsuń