Dlaczego makrobiotyka?

Ten blog to dokumentacja rewolucji jaka dokonała się w moim życiu za sprawą makrobiotyki w wersji wegańskiej. Do zainteresowania się nią skłoniła mnie przebyta choroba nowotworowa. Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomysłami na pyszne wegańskie makrobiotyczne posiłki i rozważaniami o zdrowiu i naturalnym stylu życia.
Makrobiotyka to nie tylko "dieta", ale styl życia, sposób myślenia i postępowania. Makrobiotyka, choć niektórym może wydawać się bardzo rygorystyczna (bo przecież trzeba zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego i większości tzw. normalnego jedzenia) i trudna do zrealizowania (posiłki przygotowywane są na bieżąco i kilka godzin dziennie trzeba spędzić w kuchni), jest tak naprawdę jedną wielką przygodą. Jedzenie makrobiotyczne jest pyszne, naturalne, energetyczne, służy naszemu zdrowiu, przywraca równowagę i daje jasność umysłu. Kuchnia makrobiotyczna to pole popisu dla osób kreatywnych, które lubią eksperymentować, ale jednocześnie w życiu realizują się w wielu innych dziedzinach. Im dłużej stosujesz makrobiotykę, tym mniej zastanawiasz się co ugotować, jak skomponować posiłki, wystarczy, że interpretujesz sygnały, które wysyła ci twoje ciało i po prostu gotujesz "intuicyjnie". I każdy posiłek staje się prawdziwą ucztą.


piątek, 27 lipca 2012

Pudding amarantusowo-czekoladowy z jagodami


Oto pyszny deser z amarantusa, łatwy w przygotowaniu i bardzo zdrowy. 
Może być podawany na ciepło lub zimno.


Składniki na 3 spore porcje:
- 1,5 szklanki nasion amarantusa
- tabliczka gorzkiej czekolady
- garść orzechów uprażonych na suchej patelni
- garść rodzynek
- ¼ szklanki mleka zbożowego (np. orkiszowego lub owsianego)
- garść świeżych jagód
- 2,5 - 3 szklanki wody
Przygotowanie:
Amarantus gotujemy w wodzie ok. 20 minut pilnując, żeby się nie przypalił, w razie potrzeby dodajemy trochę wody. Pod koniec dolewamy mleko zbożowe i wrzucamy rodzynki, a następnie gotujemy jeszcze kilka minut, żeby rodzynki zmiękły. Dodajemy czekoladę połamaną na kawałki i mieszamy. Po rozpuszczeniu czekolady dodajemy orzechy i jagody, mieszamy. Gorący pudding od razu przelewamy do miseczek, bo gdy trochę wystygnie to zgęstnieje i przywrze do garnka. Latem deserem raczymy się na zimno. Teoretycznie, bo jest tak pyszny, że u mnie jeszcze nigdy nie zdążył porządnie wystygnąć (a to za sprawą pomysłodawcy tego przepisu i jego największego wielbiciela, mojego męża;). 

Smacznego!

1 komentarz:

  1. Przyznam, że nigdy nie próbowałam nasion amarantusa, ale zdjęcie na tyle zachwyca,że chyba spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń